środa, 17 kwietnia 2019

2015


Wiersze opublikowane na platformie blogowej blox na blogu "Wszystko i nic" jako "deepbreath" w okresie wrzesień 2012 – marzec 2019

2015


spacer                       04.01.2015


zabierasz mnie do miejsc

mi nieznanych

zapisałaś je w swoim uśmiechu

przed laty

by na nas czekały

na tę chwilę

gdy mi pokażesz rysunki

swoich myśli

zostawione na ścianach

z powietrza i marzeń

przy stolikach odurzonych

zapachem kawy

w odbiciu płomyka świecy

na kieliszku słodkiego

czerwonego wina

kładziesz mi palec na ustach

słyszę twój głos

jak opowiadasz o tym

co wczoraj dzisiaj

lub o tym co dla ciebie ważne

najważniejsze

a może nawet i o tym że kiedyś

znów tutaj przyjdziesz

i będziesz się uśmiechać




kulig                           09.01.2015


płatek śniegu

wirując

spada prosto z nieba

ląduje na ciepłym policzku

jak niespodziewany

prezent


kłęby pary

przy chrapach koni

w oknach światła

choinek

i śmiech dzieci toczących

wielkie białe kule


dzwonią dzwoneczki

sanie już gotowe

kulig zaraz wyruszy


zabierze mnie na łąki

gorącem pachnące

w szmaragd morza i duszę gór

tam

co ostrożnie

nazywamy życiem

gdzieś pomiędzy ziemią

a dywanem z chmur




przebaczenie                   13.01.2015


otwierasz ręce

zamykasz

wykręcasz je do bólu

w nadgarstkach krwawych

arterii

zaczepionych w sercu


szukasz sposobu na przebaczenie

choć wcale tego nie chcesz


ratujesz swoje oczy

przed zniknięciem obrazów

zbyt prawdziwych

w swoim splątanym zakłamaniu

leżącym na stole zamiast

śniadania


poruszasz ustami

przeżuwając chropowate milczenie


krzesło udaje

zainteresowanie

skrzypiąc wygina oparcie

równoważąc bezsilność

rozpostartą

pomiędzy teraz i kiedyś




w                                18.01.2015


w jasności

słońca lampy drżącego płomienia

w ciemności

nocy zamkniętych oczu podziemiach

w myślach

krążących śmiesznych czy strasznych

w słowach

pustych pełnych i tych ostatnich

które na zawsze w nas połączą

koniec z początkiem

nawet gdy nikt ich nigdy nie wypowie

w czynach

widzialnych i niewidzialnych

mających być a jednak niebyłych

zasznurowanych w poczuciu winy

lub wręcz przeciwnie

w podziękowaniu że się nie zdarzyły

w pytaniach

prostych trudnych mądrych lub głupich

i w odpowiedziach

zdrowych a może śmiertelnie zatrutych

w tym wszystkim

i w jeszcze więcej

musimy budzić się i zasypiać

dopóki tli się w nas choć iskra życia...




planety                    23.01.2015


nasz układ zwany słonecznym

wciąż ma wiele tajemnic

(na szczęście)


niestety ktoś w końcu

to wyliczył

że mogą się w nim ukrywać

jeszcze dwie nieznane

planety



nie można ich jednak zobaczyć

są zbyt daleko

od naszej niedoskonałej

nieuleczalnie zazdrosnej ziemi


to dobrze

bo ciągle mogą tam bywać

tylko oni

podróżnicy słów

na rydwanach światła w przestrzeni




przyciąganie                    28.01.2015


kim jesteś

pytam

czując jak mnie przyciągasz

choć dzieli nas tak wiele

wschodów słońca

i słów odlatujących w samotność


prawa fizyki

oddychają z niedowierzaniem

jak moje usta

przyłapane 

na jedzeniu zakazanych słodyczy


dotyk zamienia się w szept

a szept w pocałunek


proszę

przyciągnij mnie jeszcze mocniej

tak blisko

ile tylko masz w sobie siły




mebel                       03.02.2015


kiedyś myślałem że pamięć

może być tylko

mniej lub bardziej wyszukanym

meblem

do trzymania wspomnień

półką komodą z szufladami lub ostatecznie

zakurzonym kufrem na strychu

przy którym pająk

rozsnuwa swą śmiercionośną sieć


nie sądziłem

że może być mieszkaniem

a nawet domem

ze ścianami oknami drzwiami sufitem

i podłogą

pod którą są jeszcze piwnice

gdzie w ciemnościach dojrzewają nasze winy

powoli nabierając aromatu

cierpkiego lub słodkiego rozgrzeszenia




na pozór                      05.02.2015


na pozór

mamy wszystko

czego nam potrzeba


chwile szczęścia

złapanego cudem

za rękę

i

chwile cierpienia

zakutego w nocną

bezsenność


mamy o co walczyć

i z czym przegrywać


widzimy nie patrząc

i patrzymy nie widząc


odchodzimy

nie ruszając się z miejsca


zabieramy

oddając w zamian siebie


wybieramy

nie mając wyboru

pomiędzy dobrem a złem


mamy wszystko

co tylko można sobie

wymarzyć



nawet to

co nam się nigdy

na pozór

nie wydarzy




widok przez okno                08.02.2015


miał być inny

ale jest właśnie taki

jakby życie

nie miało nic więcej do zaproponowania

zanim sobie pójdzie


a może i miało

tylko ciągle nie byłem

jeszcze gotów

i w końcu jeszcze zamieniło się bezgłośnie

w lepkie nigdy

teraz codziennie

patrzymy na siebie

z niechęcią

ja na ciebie

stąd

ty na mnie

stamtąd

udając że nadal nie chcemy się pogodzić

z tym czego przez okno

nie widać



oni (dziecięce rymowanki)               11.02.2015


są tacy

dla których miłość

niczym się nie różni

od nienawiści


są i tacy

którzy kochają

pławić się morzach

zawiści


są też i tacy

którym najsłodszą

wydaje się być

zazdrość


nie brakuje i takich

których do szału

doprowadza nasza

radość


wszyscy oni

zapomnieli o sobie


zanim zaczną żyć

swoim życiem

obudzą się w grobie




och ;-)                  13.02.2015


och

próbuję się nie rozpuścić

i przejść suchą stopą

przez te idiotyczne sokowirówki smartfonów

zakleszczonych w oczekiwaniu

na najnowsze aplikacje


docieram skrajem wyczerpania

do mojej twarzy oczu

i tej całej doczepionej reszty wytrwale udającej

zainteresowanie kolejnym

trędowatym gadżetem


pragnienia jak to mają w zwyczaju

wyciągają mi z portfela

kartę kredytową o wysokim oprocentowaniu

pochyloną z namaszczeniem

nad klawiszem enter


bełkot wiadomości rozsadza mi głowę

tylko kłamstwa całą dobę

kim oni wszyscy są aby za mnie decydować!

cicho... mogą mi przecież

internet zablokować

;-)


 
ostatnie słowo                   18.02.2015


w odpowiedzi

na jeszcze

niezadane

pytanie

już wszystko

zdążyłem

nie powiedzieć

na swoją obronę

przed

milczeniem



śpiące ptaki                       24.02.2015


idę cicho przez ogród

aby nie spłoszyć

śpiących na gałęziach

ptaków

(one naprawdę tak śpią?)


moje oczy

które już niejedno widziały

i nie widziały

próbują się przyzwyczaić

do szelestu ciemności


zanim zobaczę bladą twarz

nadchodzącego świtu

ptaki obudzą się

i odlecą

one wiedzą wcześniej


jeśli je poproszę

zabiorą mnie ze sobą


wcale nie jestem jednak

pewien

czy warto zamieniać

swoją samotność

na szum

trzepoczących w klatce nieba

skrzydeł




pewnego dnia lub nocy                05.03.2015


pewnego dnia

lub nocy

niespodziewanie wyjdziemy

z tej przeźroczystej

gęstej mgły

zawieszonej

od lat

na naszych powiekach


znów będziemy mogli

sobie zaufać

po tak wielu latach

udawania

że jesteśmy sobie niepotrzebni


w jednej

ochrypłej od krzyku chwili

zobaczymy

jak bardzo nam nas brakowało


pewnego dnia

lub nocy

zabraknie w nas łez

do wycierania wreszcie naszych

twarzy



bandaże ze słów                  12.03.2015


bywają delikatne

jak jedwab

bywają szorstkie

jak zmęczone życiem

dłonie

nie ma reguły

a może i ich nie ma

bo przecież

w swojej istocie są

niewidzialne

i tylko czasem się nam wydaje

że czujemy

ich zbawienny dotyk

tego któregoś

z kolei

już naprawdę ostatniego

ocalenia

 
 
 
 
 
struktura                  18.03.2015


ciągle próbuję stworzyć

to coś czego

jak mi się wydaje

nadal w sobie

nie mam


przestawiam

zmieniam

dodaję ujmuję

czasem zniecierpliwiony

wyrzucam


i nie mam

pojęcia

czy to wystarczy


omijam przy tym

o ile się da

z jednej strony niepewność

a z drugiej

te wszystkie zbyt wysoko

wzniosłe słowa

tylko zaciemniające obraz

tej prostej struktury

na której kiedyś

wreszcie bez obaw

będę mógł siebie rozpiąć

lub oprzeć




w ten sposób                      25.03.2015


coraz częściej

bolą mnie wieczorem oczy


to pewnie czas

przypomina w ten sposób

o sobie

bo przecież nic nie jest wieczne


chciałbym je wysłać

na wakacje

aby mogły choć trochę odpocząć

nie patrzeć

nie dostrzegać

nie rozpaczać

nie usychać z tęsknoty

lecz ciągle to nie jest ten odpowiedni

moment

tak jakby kiedykolwiek

miał taki nadejść


jedyne co mogę dla nich zrobić

to tylko

jak co wieczór

ułożyć je do snu





jak zaczarowana              12.04.2015


przykręca mi je z wysiłkiem

śrubami do barku

ciężkim metalowym kluczem

a krople potu

aż mu błyszczą na czole


wzdłuż rąk mocuje

opaskami zaciskowymi

i zadowolony ze swego pierzastego

dzieła

z uśmiechem lekko popycha mnie do przodu

mówiąc

- no próbuj


no to próbuję idąc

i

- nic


biegnę więc

bo jak uczono mnie na fizyce

której prawdę mówiąc nigdy zbytnio nie lubiłem

(te wszystkie koszmarne wzory!)

aby pojawiła się siła nośna

trzeba

nabrać odpowiedniej prędkości 


ale

- dalej nic


próbuj próbuj

- słyszę

(i nie wyczuwam w głosie kpiny)

no to próbuję inaczej


wbiegam na jakieś małe

wzniesienie

macham tymi rękami-skrzydłami

i wybijam się do góry

patrzę pod nogi

lecz ziemia pod stopami jak zaczarowana

nie odlatuje

tak jak to robi ptakom


z wrażenia potykam się

i przewracam

lądując twarzą prosto w kałuży


pióra są chyba za małe!

- słyszę

jak krzyczy

(i nie wyczuwam w głosie ironii)


być może...


czując w ustach błotnistą maź

po cichu się jednak

zastanawiam

czy jest to sprawka mitów i legend

czy jednak

niedoceniana kwestia wiary?




głosy i twarze                21.04.2015


przytulone

do miękkiej poduszki cienia

rzucanego przez

drzewo

chłodziło stopy

w krystalicznym strumieniu

bez pośpiechu płynącym

ku morzu


przymknęło oczy

na chwilę

zawieszoną gdzieś poza czasem

i ciałem


przywołało pierwsze takty

skocznej melodii

natychmiast do niej dodając

obrazy doskonałe

w swych miękkich i twardych detalach

malowane na czystych

białych płótnach

napiętych niczym żagle łodzi

schwytane przez wiatr


zadowolone ze swojego dzieła

zatarło ręce

niewinnie się uśmiechając


a teraz pora na to

co odróżnia naszą żywą naturę

od martwej

- pomyślało



i pojawił się twój głos

i twoja twarz

delikatnie naszkicowana trzcinowym

piórkiem




ślepe drzwi                     28.04.2015


tak bardzo pragniemy aby w tym

(a nie jakimś tamtym!)

naszym życiu

wszystko zostało w końcu dobrze ułożone

i lęk przestał mrozić nam oczy

porankiem



lecz gdyby wreszcie tak się stało

to czy ten zaprowadzony wobec siebie

porządek

nie doprowadziłby po pewnym czasie

do stanu rozpaczy

opisanego dosyć trafnie

przez pewnego duńskiego filozofa

a po którego to odkryciu

być może zaskakującym dla nas samych

nasza wola życia

mogłaby umrzeć tak szybko

jak umiera

przerażona sekunda

bezlitośnie zrzucana z tarczy zegara?



nie wiedząc

czy zbliżamy się czy oddalamy

od tych ślepych drzwi

za którymi nie ma już nic

bez końca obracamy w palcach swoją duszę

jak starą monetę

znalezioną przypadkiem na ulicy

z którą nie za bardzo wiadomo

co zrobić




nie dam rady               09.05.2015


i tak nigdy nie będę miał

wszystkiego

nie stanę jednocześnie w każdym możliwym

i niemożliwym miejscu

i o każdym czasie

by podziwiać lub udawać obojętność

wobec tego co jest i czego

nie ma

nie przeżyję też za tych których

znam i nie znam

ich prostych słów i nie mniej zawiłego milczenia

nie obejmę całości

ani w jednym

ani w setce wierszy

nawet w tych

które nigdy nie zostaną już napisane


nie

nie dam rady


trzeba więc będzie wejść w szczegóły

przyglądać się bacznie każdej chwili

z osobna

rozkładać je na stole

prostować dłonią ich pozaginane brzegi

badać wytrzymałość materiału

z którego powstały

dotykiem palców oceniać fakturę materiału

pochylać się nad nimi

aby poczuć czy pachną strachem

czy jednak odwagą

i koniec końców

pozwolić im mówić jeśli tylko będą

tego chciały

a potem pozwolić im odejść

i zniknąć

w podziemnych krętych korytarzach

naszych głów

gdzie mieszka ich wstyd

a w zapomnieniu ginie ich chwała





to chyba ich wina                15.05.2015


jedni o tym pisali książki

rozdarte wiersze

a czasem w nocy farbą

na murach


inni mówili o tym słowem

jasnym gestem

lub stojąc bez ruchu

pod ścianą


a byli też i tacy

którzy nie bacząc na nic

po prostu

robili co trzeba

bo przecież

inaczej chyba nie można?


o tak wielu z nich nikt

już nie pamięta

zniknęli

na zawsze

bezimienni

na zawsze

samotni

w mrocznych odmętach

naszej

nienapisanej historii


ale to chyba ich wina

na wieki

że cały czas tu jestem

i dalej będę

w tym cierpkim kraju

o oczach zamglonych tęsknotą

choć nie mam już siły

zbierać

okruchów chleba

z podłogi

czekając na nich

przy tym pustym stole




paradoks               25.05.2015


horyzont zdarzeń

być może

niedługo jednak zniknie

pokonany przez paradoks

informacyjny

dyskusje na ten temat

już trwają

i są nader interesujące

(znów ten Stephen Hawking...)


nie wiem

czy to coś zmieni

w tej mojej grze w codzienność

od dawna pełnej pozornych

horyzontów


a niełatwo jest wyjść

poza wyuczone zwroty

i schematy

bojąc się nieprzewidywalności

swojej i innych


z tym bólem który

dobrze znamy

potrafimy się bowiem pogodzić

za każdym otrzymanym

razem




dzień dzisiejszy                27.05.2015


ciągnę ten mój dzień dzisiejszy

za połę wytartego płaszcza

uparcie za sobą

nawet kiedy kręci z niechęcią głową

mówiąc - nie


pcham go wtedy do przodu

naciskając na jego przygarbione plecy

nie baczę na potknięcia

a gdy się zapiera tłumaczę przekonuję

lecz nie odpuszczam

bo i ja wiem i on też to wie -

nie ma innego wyjścia

razem musimy przez to przejść


widząc przy ulicy ławkę

pozwalam mu jednak usiąść odpocząć

uspokoić chroniczne zmęczenie

mało tego

pozwalam i jemu i sobie

na jeszcze więcej

by na chwilę zatrzymał nas bez

białym zapachem majowego słońca


siedzimy więc tak obok siebie

wsłuchując się w nasze milczenie

czekamy

czy coś nam powie

czego jeszcze o sobie nie wiemy





przemijanie               29.05.2015


nie lubię tego słowa

jest takie nieuchronne

pozbawione wdzięku

i smutne


gdy patrzy na mnie

przez te swoje zaszklone

oczy

odwracam wzrok


chciałbym je przytulić

ale nie mam siły

udawać

szeptać kłamstw o powrocie


kiedy w końcu odchodzi

powłócząc literami

rozglądam się

z uważnym niedowierzaniem




tej jasnej nocy               05.06.2015


tej jasnej nocy

odłożę na bok worek z trudnymi pytaniami


zapalę świecę

znalezioną w sklepiku gdzieś na Saskiej Kępie


przymknę oczy

i popłynę w zapachu brzoskwiniowych gajów


ku Twoim ustom

płonącym w niebie ogniem księżycowej pełni




as                               07.06.2015


nie ma ze mną lekko

czasem chciałby mnie szturchnąć

potrząsnąć moją głową

zatrzymać

zanim zrobię ten kolejny fałszywy ruch

ale nie może mi nic szepnąć

do ucha

nawet tego został pozbawiony


musi używać innych metod

przemyślnych sposobów

kropel deszczu odbicia w szybie zapachu

mnożyć przypadki

jak szachista

skoncentrowany nad przebiegiem partii

przewidywać kolejne posunięcia

(uwielbia gambity)

niezauważalnie powstrzymywać chaos

zachowując przy tym spokój

i opanowanie

choć często chciałby mi wykrzyczeć

prosto w twarz

jak bardzo już ma dość tej pracy


tego jednak nie może zrobić

póki żyję

został na mnie skazany


wyobrażam sobie

jakie to musi być dla niego trudne

walczyć nie tylko z moim zwątpieniem

ale i ze swoim

a ja nawet nie wiem jak on wygląda

nie umiem oblec go w ciało

zobaczyć

jego uśmiechu

i pewnie nigdy się też nie dowiem

czy w głębi ducha

trochę mi jednak nie zazdrości




biały szkwał                    11.06.2015


nadchodzi niespodziewanie

jak biały szkwał

na wielkim jeziorze naszych pragnień


gdy równie nagle cichnie

po pokazie

swej brutalnej mocy

na wodzie kołyszą się już tylko resztki

irracjonalnego cierpienia

i ratunkowe koła naszych złudzeń

w panice

wyrzuconych za burtę


to co niedokończone

znika jak sen

w głębinach pozbawionych światła




herbata z cytryną          17.06.2015


jak co wieczór

znów trzeba uspokoić

rozbiegane w głowie

słowa


posadzić je

mimo protestów

na miękkich fotelach

milczenia


jak dzieciom

podsunąć pod nos

kanapki i herbatę

z cytryną


i włączyć

kołysankę nuconą

z bezdusznych obrazów

na ekranie


a o północy

gdy już wreszcie zasną

przenieść je na rękach

do snów





kilka słów o nic            23.06.2015


nic nie jest takie

jakie się wydaje


kwestia jego istnienia

od dawna stoi pod poważnym

znakiem zapytania

sprytnie postawionym

przed jakąkolwiek próbą

jego opisania

albowiem będąc

zaprzeczałoby przecież swojej

istocie


ten dylemat

był już w przeszłości

źródłem wielu nieporozumień

oraz nader przykrych

rozczarowań

a słowa

wiem że nic nie wiem

okazały się nawet

wyrokiem

choć sędziowie twierdzili że

to nic osobistego

za to zgodnie z prawem

co prawda ponoć nic co ludzkie

nie jest nam obce

choćby i niewola

lecz ukaranie za pomocą słów

siebie samego

to delikatnie mówiąc

wcale nie jest nic śmiesznego


niestety

samo nic do powiedzenia

ma na ten temat

nie za wiele

a w zasadzie to milczy

zdając się na naszą ułomną

wyobraźnię

której jak dotąd się chyba

nie udało

stworzyć czegoś

choć trochę do nic podobnego


nic w zamian też do dzisiaj

niczego nie zaoferowało

żadnego śladu

podpowiedzi

może gdyby było czymś

lub kimś

na przykład człowiekiem

pewnie by tylko

wzruszyło ramionami

co ni mniej ni więcej oznacza

że w gruncie rzeczy

nie jest to nic ważnego


trudno się w sumie

temu dziwić

nie ma nic do stracenia

za to tak wiele do zyskania

a ponieważ

nic nie dzieje się przypadkowo

zawsze jest jakaś

przyczyna i konieczność

będzie spokojnie sobie czekać

na tę cudowną chwilę

w której wreszcie

stanie się to co ma się stać

i nic

zdobędzie wszystko

na swoją ukochaną wieczność




na końcu tej drogi                 29.06.2015

                                                              czytając ostatni list Aoyagi Shigenari

porzuciła nadzieję

wiedząc

co

wydarzy się jutro


napisała do niego

krótki list

jak

może ją odzyskać


nie chce być sama

zaklęta

tutaj

w martwym domu


zaczeka na niego

jak cień

tam

na końcu tej drogi




o czwartej nad ranem             08.07.2015


uwielbiam czwartą rano

na pustych jeszcze uliczkach

koty i ptaki

bawią się w chowanego

- oczywiście tylko te koty

które cierpią na drapieżną bezsenność


rześkie powietrze

przyjemnie omywa twarz

z kurzu i zmartwień

hodowanych cierpliwie w zmarszczkach

rosnących pod oczami


mijam bramy kamienic

zasłuchane w porannej ciszy

drewniane ławki

wrośnięte w zimne betonowe chodniki

i gasnące już latarnie

- ratunek nocnych rozbitków


w końcu wracam do siebie

otwieram drzwi

a tam na klatce schodowej

przykręcone do ściany

skrzynki na listy

czekają

ciągle czekają na coś więcej

niż te wszystkie rachunki do zapłacenia




o czwartej nad ranem – raz jeszcze        18.07.2015


o czwartej nad ranem

idę

krętym szlakiem tajemnic

kształty kolory

zapachy

odkrywam w bajkowym wymiarze

zaułków i cieni na ścianie

kamienic


idę

przez sny o dobrych dniach

lecz o czwartej

nad ranem

wszystko się może wydarzyć

i nagle spotykam łzy

które ktoś na ulicy

rozrzucił

niby korale

ten samotności swej ślad


idę dalej

a na ławce starej

pod dachem z drzewa i gwiazd

ktoś cicho gra blues'a

na gitarze

śpiewając ochrypłym głosem

jak pięknie jest czasem pomarzyć

o czwartej nad ranem

na styku nocy

i dnia




na drugą stronę                27.07.2019


stoją nad brzegiem

jeziora

myślą

czy woda bardzo zimna

czy na dnie nie leżą ostre muszle

albo rozbite szkło

z butelek


przestępują z nogi na nogę

niepewnie zaglądając

sobie do oczu

narysowanych na ich jasnych twarzach


dziwne

nigdzie nie widać ani jednej łodzi


chciałbym do nich

podejść

powiedzieć że nie ma się nad czym

zastanawiać

przecież i tak nie wiedzą

co będzie jutro

- ale brak mi odwagi


w gruncie rzeczy

chodzi przecież tylko o to aby w tych

podłych czasach

dostać się na drugi brzeg

zanim

będzie o jedną noc za późno




kiedy gram                    21.08.2015


kiedy gram siebie

publiczność jest lekko znudzona

w kluczowych momentach

zdawkowo bije brawo

bo tak wypada

a z sali

i tak dobiega

nieustanny szmer

przyciszonych rozmów


nic nie pomagają zmiany

w choreografii

scenografii

ani nowe didaskalia

z mozołem przygotowywane

na kolejne spektakle

tej samej sztuki

której zakończenia

niestety nie da się zmienić


zerkając ukradkiem

w krystaliczne ekrany wyciszonych

telefonów

widzowie nie mogą się już doczekać

antraktu

aby snując się po foyer

odpowiedzieć na wiadomości

lub napisać komuś

o czymś

co naprawdę chcieliby zobaczyć


niektórzy nawet zajrzą

z ciekawości

za kulisy

rozczarowani

prezentowaną ze sceny

poszarzałą prozą codzienności

bo koniec końców

będąc tu

liczyli przecież na coś więcej


za to

kiedy gram w siebie

publiczność jest zachwycona


może to kwestia miejsca

gorącej atmosfery

tej walki

z niepewnością

popełnianych błędów

i fenomenalnych zagrań

wzbudzających na przemian

jęk zawodu i wybuch entuzjazmu


nie wiem

po prostu gram bo chcę choć raz

wygrać siebie





worek                         30.08.2015


ciągnę go na wysoki klif

który już kiedyś sobie upatrzyłem

ciągnę pod górę

ten ciężki worek zawiązany sznurem

by nie patrzeć co w środku

choć i tak słyszę stamtąd

pogardliwy śmiech

i słowa

te gorzkie słowa

których tak bardzo nienawidzę


drugi koniec

ten którym ciągnę

zadzierzgnięty na mojej szyi

odbiera mi oddech lecz tak właśnie

ma być

niczego nowego nie wymyśliłem

wszystko już było Rodrigo

to tylko codzienna

droga przez piekło

na ziemi

którą dla nas stworzyłeś


lecz jeśli mi się uda

i spojrzę z wysoka na śpiewające morze

przetnę linę rzucę go przed siebie

falom dla zabawy

nie dbając

czy tam utonie

czy ktoś go kiedyś wyłowi




bukiet                 07.09.2015


kwiaty

kołysane wiatrem

zerwę na pachnącej latem łące

z mego snu


potem

z odrobiny nieba

płonącego zachodzącym słońcem

wyczaruję wstążkę


bukiet

przybiorę gałązkami

myśli swoich niewypowiedzianych

z nagich słów


po drodze

będę nucił piosenkę

przez czas jeszcze nie napisaną

na pięcioliniach gwiazd


a kiedy

już przyjdę do Ciebie

podaruję Ci ten bukiet kwiatów

jak swą ukochaną książkę





kilka słów o formie            18.09.2015


zwracając się do tych

którzy uważają

że jest tylko mniej lub bardziej udanym

opakowaniem

rozkłada w przepraszającym geście ręce

zamiast wyjaśnienia

czasem są szorstkie

jak prostokątny arkusz papieru ściernego

do szlifowania

pokrytych grubą szpachlą pięknych kłamstw

mających uratować brzydką prawdę


innym razem są gładkie

niczym nóż

lśniący metalicznym blaskiem

złapanej w nocną sieć tarczy księżyca

z tandetnego horroru


jej postać czysta

potrafi napiąć nawet najmniejszy nerw

do granic wytrzymałości

ukrytej gdzieś pomiędzy dumą i wstydem

głębi swojego upadku

o którym najbardziej zainteresowany

jak zwykle

dowiaduje się ostatni

albo nie dowiaduje się nigdy


może to i dobrze?


ta cecha jest jej dodatkowym atutem

na tym świecie

pełnym zamaskowanych idei

przemycanych przez granice których

nikt już nie chce bronić

bo nie wierzy że nadal istnieją




moje imię                   26.09.2015


pewnego razu obudzę się

i nie będę pamiętał kim jestem


moje imię

będzie dla mnie tak samo obce

jak twarz

która spojrzy na mnie z lustra


cóż

nie wiem

czy będzie to ludzka twarz


pewnego razu obudzę się

lecz będę dalej spał


wśród drzew wysokich

na chłodnej ziemi

przy zakręcie

rzeki

niosącej martwą wodę z gór





Atlantyda                       03.10.2015


nauczyliśmy się już zamykać

głos w litery

lecz czy to coś da

gdy niebo zamienia się w piekło

a my

nie umiemy przyznać się

do słabości


coraz częściej

krople naszej krwi

spadają

na zbyt gładkie posadzki


zbyt gładkie

za to

jak ładnie odbija się od nich światło

palących nas emocji

gdy w pogoni za szczęściem

znikamy

ze swoich oczu




iluzjonista                     13.10.2015


rozcina policzki uśmiechem

szerokim

na powitanie

lecz twarz zaraz poważną się staje

- wtedy o ileż lepszy

jest efekt tego

co będzie za chwilę się działo


bez słowa

wyciąga z ust kulkę szklaną

nie wiem czy miał ją tam wcześniej

przebiegle schowaną

czy była to jakaś

sztuczka

i nawet nie ma o tym kiedy pomyśleć

gdy wisi przed nim w powietrzu

niczym wielka kropla

przeźroczystej ciszy


powoli zbliża ku niej swoje ręce

a ona wiruje

coraz prędzej i prędzej

jak derwisz

w tym mistycznym tańcu

nieustannej zmienności rzeczy i świata

aż nagle staje się ciemność i...

- trzask!

z palców strzelają mu snopy iskier

a kulka jak lód

zaczyna się roztapiać!


to było jednak tylko złudzenie

przez tę gwałtowność

wywołane

bo kulka zmieniła się w srebrny księżyc

i z gracją uniosła

swój nowy kształt nad salę


a tam już czekały gwiazdy

i fruwać zaczęły

komety

ciągnąc za sobą długie jasne warkocze

z wplecionymi wstążkami

marzeń

nienasycone w swej ciekawości

co też się zaraz wydarzy


a dzieje się wiele

bowiem na sali pojawia się Wenus

reflektora światłem

prowadzona

niosąc kosze pełne kwiatów i owoców

choć z pewnością

nie tylko do takich zadań

została

z morskiej piany stworzona


unosząc się jak księżniczka wśród braw

i gorących okrzyków

z uśmiechem rozdaje słodkie

winogrona

burząc przy okazji

swą nieziemską urodą 

ten rozparty na skrzypiącym krześle

tłusty święty spokój


chcecie wiedzieć co było dalej?

nie zdradzę

bo warto samemu choć raz to zobaczyć

ale po cichu

wam podpowiem

że bilety są magicznie tanie




prawo wyboru            20.10.2015


odwracam głowę


to stamtąd znowu słyszę ten głos

który odzywa się kiedy powinien milczeć


znam go aż za dobrze


cóż mi pozostaje?

dwa wyjścia

- i nie moje prawo do wyboru jednego z nich




blizny                   25.10.2015


tego nie da się tak po prostu wydobyć

postawić na stole wytrzeć z kurzu oglądać

z każdej strony palcem podążać za rysami

sprawdzając czy to nie są jednak pęknięcia

jak ukryte blizny po przejściach zasypane

garściami jesiennych liści porzuconych

przez wiatr mocny zimny wiatr od północy


nasza tęsknota niczego nie może zmienić

tak jak żadna ofiara ani złość że nigdy nie

zdołamy zrozumieć planu o ile istnieje jakiś

plan który dotyczy każdego z nas i każdej

niewidocznej śrubki z których jesteśmy

poskręcani jak korzenie biegnące we wszystkich

kierunkach wszystkich tylko nie ku niebu


niebo trzeba jednak zostawić wschodom i

zachodom słońca tej wyroczni obecnej

milczeniem w książkach o historii przetrwania

pisanych przez ciebie przeze mnie przez nas

każdą chwilą która i tak zniknie jak postać

znikająca w śnieżycy jeszcze ostatni raz

machająca do nas ręką zanim rozpłynie się bieli




powołanie              04.11.2015


powołałeś nas do życia

abyś miał zajęcie

w tej pustce

pozbawionej słów początek

i koniec


nie było to proste

i takie już zostało

choć pewnie

nie tego się spodziewałeś



ale

rozumiem to

sam też chyba bym tak zrobił

bo jak długo można tkwić

w samotności

kiedy nie ma nawet komu

opowiedzieć

o sobie





obieg zamknięty           07.11.2015


zbyt ciężka

by nadal unosić się w powietrzu

odrywa się od chmury

i spada

zaciskając oczy


coraz bliżej ziemi

i coraz bardziej jakby blada

dławi swój strach

przed tym

jak ten lot się skończy


z wysoka

wszystko wygląda tak pięknie

teraz zobaczy świat

z bliska

jeśli jej serce nie pęknie


trafia w dach

i wśród wielu sobie podobnych

toczy się z krzykiem

w dół

do ocynkowanej rynny


tam łapie moment wytchnienia

lecz nie za długi

bo słyszy już

złowrogi

szum pędzącego strumienia


wpada w ciemność

żołądek pochodzi jej do gardła

tym razem będzie

ciężko

wydostać się na zewnątrz


czas płynie

i ona w nim nie wiedząc dokąd

w końcu wypływa na

powierzchnię

łapiąc ustami powietrze


straciła wiele

coś jednak z niej przetrwało

słońce wyciąga ku niej

swoje ręce

ratując wyziębione ciało


i wtedy czuje jak

znów zaczyna wznosić się do góry

tą ocaloną cząstką

pamięci

kiedyś zapisanej w chmurach




formularz                14.11.2015


siedział przy biurku

takim prostym

doprawdy nic specjalnego


wyglądał zwyczajnie

jak typowy urzędnik

wykonujący swoją nudną pracę


pochylony nad blatem

wpatrywał się

w leżący przed nim formularz

od czasu do czasu

stukał cicho długopisem

w kartkę

jakby musiał się nad czymś

zastanowić


a może

to była tylko taka poza?


zdziwiło mnie

że na bocznej ścianie wisiał

duży płaski telewizor

włączony

lecz z wyciszonym dźwiękiem


a więc i tu dotarła jednak

nowoczesność



w końcu

uniósł głowę

popatrzył na mnie przez chwilę

i spokojnie zapytał

- w co wierzysz?


zaskoczony

spojrzałem na ekran telewizora

aby ułożyć w głowie

jakąś rozsądną odpowiedź


jeśli już

to spodziewałem się nieco

innych pytań


właśnie trwała relacja

z Paryża


setki policjantów z bronią

pędzące karetki

i bezgłośnie poruszające się

usta

przerażonych ludzi


na pasku biegnącym

w dole ekranu

powoli przesuwała się liczba

zabitych


nigdy tam nie byłem

nie zdążyłem


- w co wierzysz?

powtórzył głośniej

lekko zniecierpliwionym głosem




przyzwyczajenie                   23.11.2015


bęben pralki powoli wiruje

piorąc znoszone ubrania


przywiązałem się do nich

żal mi je wyrzucać choć są już stare

i wyblakłe jak życie

pozbawione granic dobra i zła


consuetudo (quasi) altera natura


nie muszę już jednak nadążać

za aktualnymi

trendami w modzie


tym bardziej że

odpowiedni dobór kroju do sylwetki

wydaje się dzisiaj

być

nadmiernym wyzwaniem




detektory                27.11.2015


zgubiły się schowały czy gdzieś zniknęły

na dobre?

jak na razie nic nie wiadomo


poszukiwania trwają

zaangażowano znaczne siły i środki

w ludziach i sprzęcie

sprowadzono w trybie ekspresowym

nowoczesne detektory

pracujące we wszelkich możliwych zakresach

- niestety

bez rezultatu

nic też jak dotąd nie dały

odczytywane drżącym głosem

komunikaty w mediach

hasztagowe akcje na portalach społecznościowych

a nawet

te anachroniczne ogłoszenia

przyczepiane na słupach i przystankach

zaopatrzone w imponującą ilość wykrzykników


przepadły

jak kamień w głęboką wodę

ulotniły się jak kamfora

wyparowały

jak pieniądze z karty kredytowej

po piątkowym pobycie w barze

rozpłynęły się jak mgła

przegoniona przez szamana szepczącego

sekretne zaklęcia

(widziałem go wczoraj na Discovery)

czy kiedyś jeszcze powrócą?




Jedne i te same                  30.11.2015


istnieją krawędzie nad którymi

niebezpiecznie balansujemy

usiłując złapać równowagę

i te ostre które od niechcenia

rozcinają nam skórę twarzy


są wysokie mury budowane

by się za nimi schować

i te grube z twardych cegieł

o które beznamiętnie

rozbijamy nasze chore głowy


czasem są to jedne i te same


lecz bywają i złudzenia tak piękne

w swojej doskonałości

że aż żal się z nimi rozstawać

ale także i takie które nas ratują

przed ostatecznym upadkiem




co u ciebie słychać                05.12.2015


co jakiś czas wysyła listy

do samego siebie

nie są to jednak takie zwykłe listy


w ich pierwszej części

z godną podziwu determinacją

opisuje przyczyny swoich kolejnych

wzlotów i upadków

niczym analityk

badający wykres giełdowej spółki

przewiduje poziomy wsparcia

i linie oporu

możliwości odwrócenia trendów

wnikliwie rozpatruje

czy wygenerowany sygnał kupna

nie jest przypadkiem fałszywy

z napięciem

przygląda się utworzonym formacjom

aby przewidzieć

kiedy powinien zamknąć pozycję

z jak największym zyskiem

lub najmniejszą stratą


w drugiej części

opowiada za pomocą słów

(uważa że czasem całkiem zabawnie)

swoją codzienność i conocność

dzieli się refleksjami po najnowszym filmie

Paola Sorrentino

pisze o gwałtownej burzy

która wczoraj przeszła nad miastem

łamiąc stare drzewa

i o jej oczach

w których znów zobaczył poziomki

choć wcześniej myślał

że tylko tak mu się wydawało


na końcu zawsze prosi

- napisz co u ciebie słychać


gdyby je jeszcze wysyłał

na swój aktualny adres zamieszkania

ale nie

to byłoby zbyt proste


wyszukuje dziwnie brzmiące nazwy ulic

w miastach na końcu świata

opuszczone osady

w środku amazońskiej dżungli

przysiółki nad Bugiem

wioski

na pustynnym Tybecie

lub porty na wyspach Mikronezji

gdzie statek zawija kilka razy w roku


aha

i nigdy nie podaje adresu zwrotnego

jakby nie wierzył

że kiedyś sobie odpisze




koniec świata                   08.12.2015


przynosi postrzępioną gazetę

znalezioną gdzieś na ulicy

i pokazując palcem na tłusty tytuł krzyczy

- a nie mówiłem?

zobacz no zobacz

tu napisali że zbliża się koniec świata


rozglądamy się obaj dookoła

on trwożliwie ja bardziej dla towarzystwa

ale w zasięgu naszego wzroku

końca świata nie widać


- sam widzisz prasa kłamie

mówię z uśmiechem

ale on przecząco kręci głową

jakby chciał ją sobie odkręcić od kręgosłupa

i zaczynam się bać

że zaraz mu się to uda


po chwili odchodzi

cicho złorzecząc coś pod nosem

i nie jestem pewien czy nadal jeszcze jestem

jego przyjacielem

czy może już zostałem zaklasyfikowany

do natychmiastowego

połknięcia przez wielką rybę




tuż po północy              13.12.2015


nie umiem znaleźć słów

z którymi wróciłbym do tamtego czasu

i miejsca


do uśmiechu

który tuż po północy zgasł

w jednej chwili

jak zdmuchnięty wiatrem płomień świeczki


do tego niedowierzania

malującego na twarzach smutne oczy

patrzące bezradnie

w odchodzącą przyszłość





trzy zdziwienia (niekoniecznie ze sobą związane)        19.12.2015


są dziwne myśli

co lecą po niebie

jak ptaki ku krajom dalekim

chcą przeżyć zimę

by wrócić na wiosnę

gdy lody spłyną w dół rzeką


są dziwne słowa

ich zawsze brakuje

gdy są najbardziej potrzebne

za długie na szept

zbyt krótkie na krzyk

silniejsze niż obojętność


są dziwne czyny

w nasz byt zaplątane

gdy w oku zakręci się łza

lecz to nie smutek

a kropla wzruszenia

wreszcie obmyje nam twarz




"do zobaczenia"               20.12.2015


od kiedy się pojawiły

patrzę na nie codziennie

traktując to już prawie jak jakiś przesąd

którego przestrzeganie

ma mnie ochronić przed wymierzonym we mnie

złem


niemal codziennie

bo czasem w pośpiechu zapominam to zrobić

biegając ze szczoteczką do zębów

w ustach

i jednocześnie w popłochu zakładając koszulę


gdzie ja się tak spieszę swoją drogą?


w każdym razie

one zostają a ja wychodzę

aby pełen obaw spotkać się z kolejnym dniem

i dopiero wieczorem

gdy budzę je zgrzytem klucza w zamku

mogę sprawdzić

czy nie mają do mnie żalu o te krótkie bezgłośne

"do zobaczenia"

którego nie powiedziałem




sklep z wycinkami                       23.12.2015


ten wycinek rzeczywistości należy

do moich ulubionych

i zawsze się przy nim na chwilę zatrzymuję

choć przecież wiem

że już mnie na niego nie stać


jego jasne słoneczne barwy

natychmiast przywołują te wszystkie miłe

wspomnienia z dzieciństwa

pełne pogoni za przygodą

i ucieczek przed z trudem udawanym

gniewem rodziców


o

a tamten

to już zupełnie coś innego


zaskakujący kształt

otoczony rozproszonym światłem

rzucającym fantastyczne cienie na świadomość

zmusza do próby wielopłaszczyznowej

interpretacji

jego niejasnego przeznaczenia

jednocześnie przywołując na usta lekki uśmiech

bowiem kapryśne skojarzenia

szybko wymykają się spod kontroli


za to o tym

nowym

nie mam pojęcia co myśleć

bo wygląda niepozornie wręcz nijako

a przy tym

nie jest aż tak drogi jak te poprzednie


mimo szarości i odczuwalnego dystansu

bije jednak od niego jakiś magnetyzm

nieobliczalności

oraz stanowczej nie-pokory

wobec strażników porządku bezprawia


być może właśnie taki

jest mi potrzebny

aby złożyć wreszcie kompletną rzeczywistość

nie będącą tylko

swoim kolejnym przybliżeniem

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz