tamta aleja czereśni
(choć nie wiem czy jeszcze istnieje)
wciąż ma tę magiczną moc przyciągania
mej kruchej pamięci
cudownym smakiem swoich owoców
skąpanych w leniwym słońcu
niestraszna była wtedy ni grawitacja
ni wytrzymałość gałęzi
po których wspinaliśmy się na sam szczyt
rozłożystej korony
by mierząc się ze swoim strachem
zdobyć tę jakże słodką nagrodę
czy były ciemno-czerwone?
pewnie tak choć nie brakowało i żółtych
o ile dobrze pamiętam
lecz nawet jeśli się w tym mylę
to cóż to może w mej pamięci zmienić
jeśli innej nie mam
i raczej już nigdy mieć nie będę
Uwielbiam czereśnie. Najlepsze są takie prosto z drzewa. Kiedyś rosło kilka na naszej działce, w towarzystwie wiśni i też wdrapywałam się na nie by je zrywać...
OdpowiedzUsuńTak bym chciała móc znów wrócić do tamtych pięknych czasów, bo te coraz mniej mi się podobają. Teraz spokój i pokój stały się prawdziwym luksusem, bo ma do nich dostęp tak niewielu.
Piękny wiersz. Pozdrawiam Cię jeszcze wielko-czwartkowo...
Dobrej Wielkiej Nocy Deep :)
Jak kiedyś będę miał okazję, to sprawdzę, czy "moja" aleja jeszcze istnieje (niestety, to solidny kawał drogi, więc nie jest to proste...)
UsuńChoć być może mogła istnieć tylko "w tamtych" czasach, w "tych" chyba by to było z wielu, powiedzmy - nieco idiotycznych powodów - niemożliwe...
Dziękuję za miłe słowa Lutano i życzę Ci dobrej Wielkanocy.
Pozdrawiam Cię serdecznie
db
Pięknie mi się kojarzą czereśnie Deep podobnie jak Lutance. Ich smak i kolor są dla mnie symbolem ciepłego słodkiego lata. Dziękuję za ten piękny wiersz. Gratuluję i mocno ściskam
OdpowiedzUsuńUwielbiam czereśnie, ale ostatnimi laty ich cena, delikatnie mówiąc, nie należy do najniższych. A kiedyś objadaliśmy się nimi za darmo... i komu to przeszkadzało? ;)
UsuńMiłej niedzieli Kasiu :)
db