rozwieszam na podwórku
uprane w przepływającym obok mnie
potoku czasu
brudne fragmenty dnia
patrzę jak kapią z nich krople złudzeń
a spragniona ziemia
chłonie je w rytm moich kroków
stawianych bez przekonania
się
słońce przegląda się w szybach okien
poprawiając swoje wietrzne włosy
cienie drzew udają wskazówki zegara
chichocząc gałęziami
zbliża się to co ma być a oddala to
co już dzisiaj (chyba) było
przykładam palec do ust prosząc ciszę
by nie zapominała
o swojej starej obietnicy
złożonej z niewypowiedzianych słów
Karmieni i pojeni złudzeniami, z nadzieją na świetlaną przyszłość która gdzieś ucieka wraz z szalonym czasem, a te "brudne fragmenty dnia" są już tak mocno sprane, że widać przez nie dziury, przez które przebija czarne niebo. Tak mi się jakoś nasunęło...
OdpowiedzUsuńŚwietny wiersz, taki smutny i nostalgiczny, jednak z nutą nadziei na lepsze, szczególnie te fragmenty o słońcu i chichoczących gałęziach przemówiły do mojej wyobraźni.
Pozdrawiam wieczorową porą, Deep 🙂
Może ten smutek przez tę "cudowną" pogodę? ;)
UsuńDziękuję za miłe słowa Lutano.
Dobrego, uśmiechniętego (mimo deszczu) dnia!
piękny..
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam :)
Usuńdb
Wspanie ubierasz myśli w słowa. Niezwykle piękne i prawdziwe. Brawo. Czekam na więcej jak zawsze. Urzeka mnie to jak piszesz.
OdpowiedzUsuńSpokojnego wieczoru.
Cieszę się Kasiu, że podoba Ci się to, co piszę.
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie
db