z cyklu "filmy i seriale"
w filmie "Młodość" ktoś - jakoś umknęło mi jednak kto
więc z niekłamaną przyjemnością obejrzę ten film kolejny raz
- mówi tak:
"zmarnowałeś mi najlepsze lata mojego życia"
(mam nadzieję że kwestię tę w miarę dobrze zapamiętałem)
zakładam że nie brzmi to za dobrze dla osoby do której słowa
te ciężkie jak ołów są skierowane
ale trudno by było inaczej skoro jest w nich zarazem
akt oskarżenia - i jakże okrutny werdykt
od którego nie ma się już możliwości odwołania
oczywiście nie o film tu chodzi lecz o sytuacje w życiu
gdy w sekundzie wszystko się rozpada na nieodwracalne części
będące - niczym w pierścieniu Gaussa -
iloczynem elementów pierwszych takich jak choćby
dobro i zło młodość i starość czy emocje i ich rażący brak
a przecież "emocje są wszystkim co mamy" - mówi Harvey Keitel
odchodząc w tę wieczną mgłę
przez którą zawsze samotnie idzie się w nieznane
- czy może Mick
tylko doskonale odgrywając rolę dla siebie napisaną?
Filmu nie widzialam, wiec sie wypowiem :D
OdpowiedzUsuńUwazam, ze nie chcac wziac odpowiedzialmosci za wlasne zycie, latwo ja zrzucamy na innych, jesli "ktos" zmarnowal nam zycie to przeciez nie nasza wina, ze nie mielismy odwagi odejc wczesniej...
Trudny temat... Milego tygodnia Deep! pozdrawiam poniedzialkowo!
Tak, to trudny temat...
UsuńTo, co powyżej napisałem, to tylko taka mała refleksja "w tym temacie", w części inspirowana filmem, który serdecznie polecam - obejrzałem go już chyba ze 4 czy 5 razy, i cały czas odkrywam w nim jakieś mniejsze lub większe perełki ;)
Nie jest może aż tak wizualnie i muzycznie oszałamiający jak "La grande belezza", ale jest w nim mnóstwo, powiedzmy... ciekawych dialogów o całkiem ważnych sprawach.
Dobrego tygodnia Eliu :)
db
Też nie oglądałam tego filmu, ale być może obejrzę. Jakoś tak mam z serialami, że odpadam po kilku, chyba że naprawdę mnie zainteresują. Co do poruszonej przez Ciebie kwestii marnowania komuś życia, to myślę tak, jak Elisabetta. Każdy odpowiada za siebie i powinien mieć odwagę podejmować samodzielnie decyzje (chyba, że jest np. więziony w piwnicy, albo poważnie choruje). Zrzucanie na kogoś winy za zmarnowanie życiowych szans i okazji, to moim zdaniem takie granie na czyiś uczuciach. Niestety często spotykany w realnym życiu. Najłatwiej jest kogoś obwiniać, próbując przy tym wybielać siebie. To dość powszechne zjawisko.
OdpowiedzUsuńMiej ładną środę, Deepbreath! :)
p.s.
Teraz będę u Ciebie występować "bez twarzy", ale z pseudo ;). Niestety mam problem z logowaniem się na bloggera/blogspota i nie potrafię tego rozwikłać (nie widzi mnie, a potem wyrzuca). Podobnie jest u Elisabetty. Tam w ogóle nie mogę dodać komentarza :(.
Zgadzam się z Tobą Lutano - zrzucanie na kogoś winy jest w pewnym sensie "rozgrzeszaniem" siebie, choć myślę, że bywają sytuacje, gdy ciężko rozsupłać węzły, które "wiązały się" przez wiele lat, bo nie każdy potrafi użyć miecza tak, jak Aleksander...
UsuńCo do logowania, komentowania itp. - rzeczywiście coś się dzieje dziwnego ostatnio, sam mam problem żeby u siebie (!) odpisywać na komentarze jako "deepbreath", więc często jestem "anonimowy" ;)
Próbuję się więc logować poprzez różne przeglądarki - czasem to pomaga. Może trzeba coś zmienić w ustawieniach bloggera? Jak mi się uda, to coś o tym napiszę, problemem jest jednak znów napad brakoczasu (albo lenistwa... ;)
Dobrego dnia Lutano :)
Dziękuję Deepbreath 🙂
OdpowiedzUsuń(... piszę z lapcia, bo z komórki tyż nie idzie 😉 ...)
Milo tu sie spotkac w jednomyslnosci, mimo anonimowosci :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ciebie i Lutane przy okazji :)
Dziękuję i wzajemnie Eliu - serdeczności, dobrego dnia!
UsuńDziękuję za pozdrowienia Elisabetto 🙂 . Mam nadzieję, że dane mi jeszcze będzie skreślić kilka słów u Ciebie. Ciao!
Usuń