tuż obok skały
którą stworzyła natura w swej fantazji
wypływam na morze snu
dotykam ręką wody
- lecz to nie woda jest a melodia
oplatająca mnie jak winorośl
słodyczą słońca karmiącego oliwne gaje
po których Posejdon w ciszy
spaceruje z Amfitrytą
widzę
jak w oddali (znów!) przepływa Odyseusz
wracający do domu
w towarzystwie uczynnych delfinów
melodia nie wiedzieć kiedy staje się kotwicą
mocuję do niej linię życia narysowaną
na mojej dłoni ołówkiem
przez słowa
zatemperowanym
by nim opisać kolejny rejs w ten wymiar
wciąż cyfrą nienazwany
- lecz nic z tego nie będzie
bo gdy tylko oczy otwieram słowa właściwe
w boskiej mgle tajemnic nagle znikają