kalendarz zawieszony na ścianie
spogląda na mnie z politowaniem
strzepując z siebie kolejne daty
które wirując niczym śniegu płatki
lecą zgodnie z prawem grawitacji
ku Ziemi gdzie swój powab tracą
roztapiając się pod krokami czasu
idącego dawno wyznaczoną trasą
choć to tylko takie przypuszczenie
nie będące nawet skromną hipotezą
gdyż brakuje danych do zbadania
aż w gwiazdach ponoć zapisanych
skrzących się ze sklepienia niebios
na Atlasa ramionach po wieczność
wspartego dzięki Meduzy głowie
przez Perseusza odciętej od tułowia