Zosi, z podziękowaniem
gdy opowiada o tym
co nadal mieszka w jej pamięci
tak jakby wydarzyło się to wczoraj
gdy rysuje na kartce
w którym miejscu stał jej dom
(tuż obok innych domów
bliższej i dalszej rodziny -
do dziadka też było niedaleko)
gdy pokazuje
którędy płynęła rzeka Mniuta
i z uśmiechem wspomina
czasem śmieszne a czasem straszne
różne rodzinne historie
w jej mądrych oczach
widzę mimo wszystko tęsknotę
- i pola żalu
na których zapewne wciąż rosną
obcierane ukradkiem łzy
ale widzę też siłę jej duszy
i jej wiarę w boską i ludzką dobroć
której ani ta wojenna
ani ta powojenna
jakże niesprawiedliwa niedola
jak i te krzywdy do dziś nie nazwane
ani nie osądzone
nie zdołały w niej nigdy zabić
- choć przecież w perzynę obróciły
jej rodzinne gniazdo
tylko gdy wraca
w swych wspomnieniach
do mieszkających w sąsiedztwie
staroobrzędowców Moskali
jej głos smutnieje
bo od nich - jak mówi -
zbyt wiele dobrego
nie można się było spodziewać
cóż - tamten jej świat
piękny ale i trudny do życia zarazem
mógłby być również i moim
światem
gdyby tryby historii
potoczyły się nieco inaczej
lecz teraz
nic innego chyba nie zostało
niż walczyć
- by o krainie tamtej
i o ludziach którzy w niej żyli
w sercach naszych zachować Pamięć